Dzisiaj w poszukiwaniu lokalnych specjałów trafiliśmy do
knajpki, która swoim wystrojem bardziej przypominała klimat z „Casablanki” niż portową
tawernę. Stare pianino (niestety nikt nie grał na nim w białych rękawiczkach,
ale obsługiwała nas czarnoskóra kelnerka), a zamiast Fado muzyka z lat 40-tych.
Na szczęście kuchnia portugalska. Ja zamówiłam zupę z owoców morza oraz
Feijoada com mariscos, Maciek „Jardinheira’ę” a Pola „Camaraos” - grillowane
krewetki (jest ich fanką od Madery) tylko Lenka musiała zadowolić się chlebem (na
razie posiada tylko 3 zęby). Jedzonko średnie i dosyć drogie, ale w ramach
poznawania nowych smaków postanowiliśmy przetestować miejscowe restauracje. I
tak jedliśmy już w knajpie brazylijskiej, która tym różni się od portugalskiej,
że serwuje potrawy z grilla głównie mięso (Maciek zachwycony), ale też np. grillowany
ananas. Poli najbardziej smakowały kiełbaski, Lence chlebekJ. Ja jestem fanką
narodowej portugalskiej potrawy czyli bacalhau (dorsz, który w lokalnych
sklepach występuje w formie suszonych filetów), który jak twierdzą
Portugalczycy można przygotować na 365 sposobów czyli na każdy dzień w roku. W
menu nie może oczywiście zabraknąć owoców morza, które serwowane są tu od „entrady”
(przystawka) w formie „petiscos” począwszy, zupy aż po danie główne kończąc mam
nadzieje, że nie na deser...Podobno lokalne przysmaki to węgorze i małże z
tutejszych lagun oraz „ovos moles” czyli kandyzowane żółtka jaj w „opłatkowym”
cieście. I jeszcze wiele innych potraw, które mam nadzieję uda się nam
przetestować przez te dwa lata… Jedna rzecz, do której nie możemy się
przyzwyczaić to tutejsze godziny posiłków tzn. obiady w restauracjach są
serwowane do godziny 15-tej, w niektórych do 14-tej. Potem przerwa przez parę
godzin i dopiero kolacja od 19-tej godziny. Jeśli się nie zdąży do 15-tej na
obiad to potem klops (pozostaje ewentualnie McDonald) albo gotowanie w domu - sami
się już o tym przekonaliśmy. Dlatego zwiedzanie zaczynamy od obiadu, potem
kawka i można ruszyć w miasto…
Kandyzowane żółtka??? A jak to smakuje? To może to jest właśnie deser;)
OdpowiedzUsuńOj Basiu, to taka europejska nowomowa. Po naszemu to bedzie jakoś tak - przypalony kogel-mogel.
Usuń