środa, 25 stycznia 2012

Kroniki Porto-owe cz.1.







W sobotę zrobiliśmy sobie wycieczkę do Porto i muszę przyznać, że od razu zafascynowało mnie to miasto, które w porównaniu z sennym Aveiro tętni życiem i jak przystało na miasto portowe ma swój specyficzny klimat. My w tą klimatyczną podróż wybraliśmy się pociągiem dzięki czemu już na dworcu Sao Bento w Porto mogliśmy podziwiać hol ozdobiony słynnymi azulejos (podobno jest ich 20tys.) Na kafelkach przedstawione są dwa tematy: historia transportu i historia Portugalii. Po wyjściu z dworca i po kupieniu pieczonych kasztanów (może najlepsze są na placu Pigall, ale na pewno najdroższe w Porto). No cóż zawsze płaci się jakieś frycoweJ. Za to kawa, którą piliśmy przy głównej ulicy tania i b. smaczna. Po drodze natknęliśmy się na paradę „bębniarzy” chyba rodzinny biznes bo skład był od 5-latka po 80-latka. I każdy walił w swój blaszany bębenek. Po występie postanowiliśmy zejść z uczęszczanych szlaków turystycznych i zapuścić się w plątaninę ciasnych uliczek ze staroświeckimi sklepikami, starymi kamienicami i praniem suszącym się na wąskich balkonach. Stromymi uliczkami (Maciek musiał miejscami nieść wózek z Leną) doszliśmy do Cais da Ribeira najbardziej gwarnego miejsca w Porto. Miejsce kultowe, pełne kawiarenek, barów rozciągających się wzdłuż rzeki Duero. Po drugiej stronie rzeki znajdują się słynne winnice, w których można degustować i kupować słynne Porto. My zrobiliśmy sobie spacer wzdłuż rzeki a degustacje zostawiliśmy sobie na inny czas (tzn. kiedy odłączę Lenę od piersi). Pola oczywiście musiała zaprzyjaźnić się z każdym psem napotkanym po drodze (zgodnie z jej dewizą, że dzień bez pogłaskanego psa to dzień stracony…) i tak spacerkiem doszliśmy do stromej kolejki obserwując po drodze zakochanych, których można było spotkać niemalże na każdym kroku. Dlatego do znanego powiedzenia „„ Coimbra studiuje, Braga się modli, Lizbona się stroi, a Porto pracuje” dodałabym jeszcze „Porto randkuje”. Niewiadomo tylko co bardziej przyciąga kochanków pogoda czy niezwykły klimat miasta…

2 komentarze:

  1. Moje dzieci... Ale za nimi tęsknię! Polka pewnie już swój stały tekst "Proszę pana/i, a mogę pogłaskać psa?" zna w języku portugalskim;)
    Fajne to zdjęcie z praniem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam ponownie
    to my tu sobie dupska odmrażamy a Ci spacerki, duperelki , miasto zakochanych? Jawny skandal.
    Fajna wycieczka fajne zdjątka. Te z praniem, poprę Basię fajowe. Jeszcze lepsze to ze schodami maćkiem i wózkiem. szkoda tylko ze nie widać co na dole. ale wyglądają jakby się nie kończyły albo konczył w piekle! ave satan.

    A te kafle na ścianach to masakra jest jakaś. gitesowe. lece do castoramy i takie same sobie pierdolnę koło kominka.

    OdpowiedzUsuń