sobota, 25 maja 2013

"Sagrada Familia i Ogrody Gaudiego"




Ta monumentalna katedra "towarzyszyła" na przez cały nasz pobyt tutaj majacząc gdzieś w tle, ale tak naprawdę  zwiedzanie tej niesamowitej budowli zostawiliśmy sobie na deser. Nie można bowiem przyjechać do Barcelony i nie zobaczyć tego dzieła, które bardziej niż cokolwiek innego w mieście mówi o katalońskim pragnieniu chwały i poszukiwaniu niezwykłości. Budowa świątyni rozpoczęła się w 1882 roku a dwa lata później budowę przejął Gaudi, który poświęcił jej całe życie i nawet zamieszkał na placu budowy. Niestety przedwczesna śmierć architekta przerwała prace nad Świątynią, które wznowiono w końcu lat 50 tych i do dzisiaj trwają dyskusje czy powinno się kontynuować budowę czy jednak zostawić ją nieukończoną aby w ten sposób upamiętnić przedwczesną śmierć artysty. Pomimo całej dyskusji nowy projekt jest realizowany a ukończenie katedry przewidywane jest na 2030 rok. Sama wielkość budowli jest już zdumiewająca. Osiem iglic wyrasta na ponad 100 m w górę. Porównywano je już chyba do wszystkiego, od podziurawionego cygara po niebiańskie kije bilardowe. Także fasadom nadał Gaudi symboliczne znaczenie i każda z nich miała mieć trzy rzeźbione w niepowtarzalny sposób portale.Wnętrze katedry też robi niesamowite wrażenie, szczególny podziw budzi sklepienie, które bardziej przypomina koralową rafę albo jakąś egzotyczną roślinę niż sakralną budowlę. Widok z góry też dostarczył nam niezapomnianych wrażeń i mimo wiatru, aż żal było nam schodzić na ziemie, ale na dole czekały już na nas dziewczyny gotowe może nie na wszystko, ale na ostatni punkt programu czyli ogrody Gaudiego. Po Sagrada Familia był to najbardziej ambitny  projekt architekta, który początkowo miał być osiedlem mieszkaniowym z 60 domkami, siecią ścieżek, terenem rekreacyjnym i osiedlowym targiem. Ostatecznie ukończono tylko dwa domy, ale i tak przedsięwzięcie to robi niesamowite wrażenie i wydaje się szalonym wytworem wyobraźni, sennym przywidzeniem. Pawilony z nierównych kamieni, wielka pokryta mozaiką  jaszczurka czy domki wyglądające jak chatki z piernika polane lukrem, a wszystko to łączy się w oszałamiającą całość. Te niezwykłe "ogrody wyobraźni" od wielu lat inspirują artystów a ostatnio fascynacji tej uległ sam Woody Allen, którego "Viki  Cristina Barcelona" ma kilka  scen rozgrywających się w Ogrodach Gaudiego. Właściwie w parku tym można spędzić cały dzień spacerując także po mniej uczęszczanych ścieżkach, obserwując dzikie papugi buszujące w palmowych liściach czy wygrzewając się w słońcu na najdłuższej ławce świata. My naszą niezwykłą barcelońską podróż zakończyłyśmy (już tradycyjnie) w "Las Fernandez" gdzie, prawdziwą wisieńką na torcie okazał się deser, który zamówiłyśmy na koniec naszego pobytu w tym magicznym mieście. Mieście, które tak naprawdę można zwiedzać na różne sposoby np: śladami Gaudiego, śladami filmu "Viki Cristina Barcelona" czy szlakiem kulinarnych smaków. I to, jaką Barcelonę odkryjemy, zależy tylko od nas:).






                                     

















































poniedziałek, 20 maja 2013

"Casa Batllo"


Ostatnią secesyjną (sensacyjną :-) kamienicą Gaudiego, którą miałyśmy okazję podziwiać była "Casa Batllo". I tu znowu "poraził" nas kunszt i niesamowita wyobraźnia mistrza, który tym razem projektując budynek nawiązał do licznych motywów zwierzęcych takich jak: kości (balkony), łuski (dach), czy rybie łuski (płytki pokrywające ściany). W pamięci utkwiła nam również bajkowa klatka schodowa, przepiękne kryształowe żyrandole, no i wszechobecne różnokolorowe kawałki ceramiki i potłuczonych kafli, którymi architekt udekorował kominy i zewnętrzne ściany budynku. Żałowałam tylko, że nie udało nam się obejrzeć tych wszystkich budynków nocą, bo wtedy podświetlone  muszą wyglądać niesamowicie.
Po obejrzeniu "Casa Batllo" i "króciutkiej" przerwie na shopping postanowiłyśmy uciec z centrum, jednak żeby pozostać w klimacie pojechałyśmy do ogrodów Gaudiego, które położone na wzgórzu są wspaniałym punktem widokowym na całą Barcelonę. Zwiedzanie parku  jednak zostawiłyśmy sobie na następny dzień ponieważ zrobiło się późno a poza tym czekała nas jeszcze kolacja w "Las Fernandez":).














































niedziela, 19 maja 2013

"Szlakiem Gaudiego..."



Palau Guell





















Zwiedzając Barcelonę prawie na każdym kroku można spotkać jakieś  fascynujące dzieło Gaudiego. Począwszy od monumentalnej Sagrada Familia poprzez secesyjne kamienice (w tym La Pedrera) aż po bajkowe ogrody (Park Guell). Właściwie całe to niezwykłe miasto nosi "piętno" słynnego architekta, ponieważ Gaudi - niczym starożytny król Midas zamieniający wszystko czego się nie dotknął w złoto - zamieniał każdą budowlę w prawdziwą architektoniczną perłę tak, że nawet latarnie świadczą o mistrzostwie tego twórcy. My, naszą niezwykłą podróż śladami mistrza rozpoczęłyśmy od jednego z pierwszych znanych dzieł Gaudiego - "Palau Guell". Ta wspaniała rezydencja została zaprojektowana przez młodego Gaudiego na zamówienie bogatego armatora i przemysłowca. I jak na tamte czasy projekt był bardzo innowacyjny, ponieważ ówcześni architekci szukali raczej sposobu na ukrycie żelaznej konstrukcji, gdy Gaudi uczynił z niej dekorację i główny atut budynku. Architekt miał "słabość" do dachów i kominów, którym potrafił nadać funkcjonalny a jednocześnie ozdobny charakter. Dzięki jego wizji powstały niezwykłe tarasy na dachu gdzie kominy i szyby wentylacyjne o przedziwnych kształtach pokrywa kolorowa ceramika. We wnętrzu kamienicy również dał upust swojej wyobraźni nadając kolumnom, łukom i sklepieniom niezwykle wyszukane formy, które wkrótce stały się jego znakiem rozpoznawczym.
"Casa Mila" potocznie zwana  "La pedrera" czyli kamieniołom to niesamowita kamienica, która  powstała w.g. projektu Gaudiego na przełomie lat 1905-1911. Mówi się, że falujący budynek inspirowany był górą Montserrat, zaś apartamenty i balkony wraz z zawiłą linią balustrad przypominają zwietrzałe jaskinie. Nam jednak żelazne balustrady balkonów bardziej przypominały wodorosty przyczepione do burty ogromnego statku, a pofałdowana posadzka na dachu jeszcze potęgowała to wrażenie. Na czwartym piętrze budynku miałyśmy okazję zajrzeć do odtworzonego mieszczańskiego apartamentu urządzonego w secesyjnym stylu - tzw. kataloński "modernisme". Pokoje urządzono ze szczególnym pietyzmem - np.ubranka dziecięce na wieszakach czy domek dla lalek - tak, że idąc jasnymi pokojami, które płynnie przechodziły  jeden w drugi miałam wrażenie, że gospodarze tylko na chwilę opuścili te piękne apartamenty... A na kolejnej kondygnacji czyli dachu górowały oczywiście kominy przypominające kształtem dym lub karnawałowe maski.



La Pedrera


























Fallujące kominy?