czwartek, 9 maja 2013

"Grażyna Jola Iza Basia Maja Barcelona"








Nasze barcelońskie wakacje rozpoczęłyśmy od szampańskiego toastu-"za udany babski wyjazd"!, który wzniosłyśmy w wynajętym  apartamencie w samym sercu Barcelony. Mieszkałyśmy bowiem tuż przy "Las Ramblas"-jednej z najbardziej znanych i najdłuższych ulic świata, o której Lorca powiedział kiedyś, że "to jedyna ulica na świecie, która dla niego mogłaby nie mieć końca". My też kiedy tylko zwiedziłyśmy  nasze klimatyczne lokum z zielonym tarasem, z którego rozpościerał się widok  na barcelońskie dachy pobiegłyśmy obejrzeć ten słynny tętniący życiem bulwar. A przed nami rozciągał się "las" restauracji, kawiarnianych stolików, straganów, butików i morze turystów, którzy popijali kawę, orzeźwiającą sangrie czy po prostu przechadzali się po słynnej "Las Ramblas". Wzdłuż ulicy, na straganach  sprzedawane są kwiaty, rośliny, pocztówki, książki a także biżuteria. Pamiętam, że jakieś 10 lat temu sprzedawano tam również  kanarki,  papugi, tropikalne rybki, króliki, ale  cała ta menażerii zniknęła parę lat temu dzięki obrońcom praw zwierząt. Pełno tu za to ulicznych malarzy, portrecistów, mimów czy ludzi-posągów. Okazuje się, że ta dwupasmowa ulica z deptakiem pośrodku podzielona jest z północy na południe na pięć odcinków. Jednym z nich jest  właśnie Rambla dels Estudis (Rambla Ptaków), na której kiedyś handlowano zoologiczną menażerią -zwłaszcza ptakami umieszczonymi w klatkach. Dokładniejsze zwiedzanie zostawiłyśmy sobie jednak na następny dzień a w dzień przyjazdu chciałyśmy "zakosztować" chociaż trochę  tego barcelońskiego klimatu, który jest tak niepowtarzalny jak cała stolica Katalonii. Poza tym byłyśmy już głodne i skusiłyśmy się na kolację w jednej z licznych restauracji przy Ramblas. Niestety jedzenie nie było najsmaczniejsze za to kelner-Gruzin (łudząco podobny do "naszego"- Borysa Szyca) czarował i robił wszystko żebyśmy długo wspominały tą kolację:).


"Las Ramblas" by night

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz