„Sewilla-pisał
Byron- to czarujące miasto, które słynie z kobiet i pomarańczy”. My chociaż spędziliśmy
w mieście Carmen tylko trzy dni możemy powiedzieć, że słowa XIX-wiecznego poety
trafnie oddają charakter tego miasta.
Do Sewilli
dojechaliśmy w środę późnym popołudniem prosto na procesję...tylko tym razem
nie mogliśmy liczyć na pomoc policji i musieliśmy radzić sobie sami tzn. "porzucić"
samochód na obrzeżach miasta po czym przetransportować się do hotelu w centrum
Sewilli. Z bagażami i dwójką małych dzieci przedostać się przez tłumy na
procesji-to nie lada wyczyn, ale jakoś daliśmy radę :-).Niestety hotel nie był
juz taki wspaniały jak w Cordobie. Właściwie jedynym plusem tego pensjonatu
było to, że był w samym centrum i mieliśmy nocną procesję na wyciągniecie
ręki. W Wielki Czwartek na ulicach Sewilli obok zakapturzonych pokutników
pojawiły się "kobiety w czerni" tzn. seniory bądź seniority odziane w czarne koronkowe
suknie, rękawiczki i specjalne koronkowe nakrycia głowy. Seniory chodziły w tych
żałobnych strojach cały dzień, a my niczym paparazzi „polowaliśmy” na nie żeby
je dyskretnie sfotografować.
W tym dniu zwiedziliśmy Alcazar- pałac w którym mieszkali władcy Sewilli, między innymi srogi Al.-Mu’taida, który miał harem liczący 800 kobiet i ogród, w którym kwiaty rosły w czaszkach jego skróconych o głowę wrogów... Po obejrzeniu pałacowych ogrodów i po urodzinowym obiedzie mojej mamy wróciliśmy do hotelu. W nocy obudził mnie dziwny hałas dobiegający z zewnątrz. Popatrzyłam na zegarek - dochodziła 3 rano, wyjrzałam przez okno i zamarłam... Po obu stronach wąskiej ulicy stały tłumy ludzi, a jej środkiem sunęli niczym nocne zjawy zakapturzeni pokutnicy, niosący krzyże i zapalone świece. Obudziłam mamę i Maćka, który jednak nie wykazał wielkiego zainteresowania i powrócił czym prędzej w objęcia Morfeusza. Okazało sie, że trafiliśmy na jedną z nocnych procesji, które wyruszają w Wielki Czwartek po północy niosąc swoje pasos i zostają przez całą noc aż do świtu. Tym razem procesji nie towarzyszyła żadna orkiestra, pokutnicy szli w kompletnej ciszy pogrążeni w modlitwie i zadumie. Nawet wśród gapiów panował spokój. Ten milczący pochód przerywał tylko co jakiś czas dźwięk werbla oznaczającego krótki postój. Z czasem przenieśliśmy się na nasz balkon, bo stamtąd mieliśmy lepszy widok. Tego samego zdania był nasz sąsiad zza ściany (łudząco podobny do Woody AllenaJ), który obserwował procesję ze swojego balkonu. W tym dniu położyłam się o piątej nad ranem, ale nie żałuję, bo było to niesamowite przeżycie i dzisiaj choć minęło już trochę czasu „mam ciary” jak sobie o tym przypomnę...
W tym dniu zwiedziliśmy Alcazar- pałac w którym mieszkali władcy Sewilli, między innymi srogi Al.-Mu’taida, który miał harem liczący 800 kobiet i ogród, w którym kwiaty rosły w czaszkach jego skróconych o głowę wrogów... Po obejrzeniu pałacowych ogrodów i po urodzinowym obiedzie mojej mamy wróciliśmy do hotelu. W nocy obudził mnie dziwny hałas dobiegający z zewnątrz. Popatrzyłam na zegarek - dochodziła 3 rano, wyjrzałam przez okno i zamarłam... Po obu stronach wąskiej ulicy stały tłumy ludzi, a jej środkiem sunęli niczym nocne zjawy zakapturzeni pokutnicy, niosący krzyże i zapalone świece. Obudziłam mamę i Maćka, który jednak nie wykazał wielkiego zainteresowania i powrócił czym prędzej w objęcia Morfeusza. Okazało sie, że trafiliśmy na jedną z nocnych procesji, które wyruszają w Wielki Czwartek po północy niosąc swoje pasos i zostają przez całą noc aż do świtu. Tym razem procesji nie towarzyszyła żadna orkiestra, pokutnicy szli w kompletnej ciszy pogrążeni w modlitwie i zadumie. Nawet wśród gapiów panował spokój. Ten milczący pochód przerywał tylko co jakiś czas dźwięk werbla oznaczającego krótki postój. Z czasem przenieśliśmy się na nasz balkon, bo stamtąd mieliśmy lepszy widok. Tego samego zdania był nasz sąsiad zza ściany (łudząco podobny do Woody AllenaJ), który obserwował procesję ze swojego balkonu. W tym dniu położyłam się o piątej nad ranem, ale nie żałuję, bo było to niesamowite przeżycie i dzisiaj choć minęło już trochę czasu „mam ciary” jak sobie o tym przypomnę...
Za to jakie miałem sny... Pomarańcze, pomarańcze i pomarańcze.
OdpowiedzUsuńBlog ciekawy, ale wsród komentujacych zapanował marazm.
OdpowiedzUsuńZniechęcenie, apatia, odrętwienie i letarg.
Rzekłbym nawet - letarg, splin i padaka.
A ponieważ chandra, gnuśność i depresja są mi obce, noga ma tutaj nie postanie wiecej.
Jezeli w kwestii 'splin' moze byc 'spleen' to prosze kolege bardzo: http://www.youtube.com/watch?v=tel6LjgLDCI
UsuńProzac wyszedł? A kolega go żuje czy łuska? Jako czwororęczny Albert Flasz w jednej osobie o facjacie Hippolitta Kwassa powinieneś Pan zastosować sposób na Archimecybiadesa i nie zważac na krzyk drobiu Więckowskiej (http://www.annawendzikowska.com) nieświeży.
OdpowiedzUsuńPrzyjacielu,
Usuńubierz lepiej spodnie pitagorasa, zjedz trochę serkozy popijając kumysem i idz szukać zielonej pieczęci miast bełkotać na porządnym blogu niczym Inocent Ankohlik.
Kumie,
Usuńw portki pitagorasa to swietnie wpasuje sie twa facjata (trojkat to nos, kwadrat na przeciwprostokatnej to podbrodek, kwadrat na przyprostokatnej krotszej to kum spi, kwadrat na przyprostokatnej dluzszej to kum sie dziwi). Na szóstym wtajemniczeniu kum widze poprzestal i w zlosliwego miecia sie wciela?Cymeon Maksymalny zalicza takowych do osobliwych przypadkow.
Jak się powiedziało "A" to trzeba powiedzieć i "B". ;)
OdpowiedzUsuńhttp://palmy.zameknet.pl/www/forum/index.php?topic=492.0
Michał, wszyscy czytelnicy tego bloga oczekują tylko Twoich komentarzy:) Stałeś się idolem mimo woli;)
OdpowiedzUsuńIdolem?!
UsuńPrawdziwy idol dostaje liczne propozycje sexualne od swoich fanek.
Ja nie dostałem (nie licząc propozycji Maćka,) więc nie czuję się idolem.
Root - kiedy wreszcie będzie ten Cadiz???
OdpowiedzUsuńCADIZ...! CADIZ!... CADIZ!
OdpowiedzUsuńŁat da fak is kadiz?!
Hello! Polleno! Może jakieś nowe odcinki...?
OdpowiedzUsuń