poniedziałek, 23 kwietnia 2012

„Za mundurem panny sznurem”











Na trzeci dzień naszego pobytu w Grenadzie dołączyła do nas moja mama i wspólnie kontynuowaliśmy naszą świąteczną podróż po Andaluzji. Kiedy wieczorową porą wybraliśmy się na poszukiwanie restauracji polecanej przez przewodnik przez przypadek trafiliśmy na koncert orkiestry dętej na świeżym powietrzu. Był to pokaz, a właściwie rozgrzewka muzyków przed procesją. Orkiestra, a szczególnie jej męska część, prezentowała się bardzo okazale i grała tak porywająco, że aż się chciało maszerowaćJ. Nie znam się na repertuarze, ale raczej nie były to żałobne pieśni… Panowie zatrąbili (wspaniałe solówki), zabębnili, wypalili papieroska (niektórzy nawet w trakcie grania, ale trudno się dziwić skoro sam dyrygent jako pałeczki używał „el cigarrillo”) i ruszyli na procesję… Idąc na kolację minęliśmy kolejną orkiestrę podążającą na procesję, która prawdopodobnie była już po rozgrzewce na kolejnym placu. Okazało się, że w tym dniu spotkać orkiestrę nie było tak trudno - wystarczyło bowiem znaleźć się tylko w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie… czyli na jednym z licznych placów w centrum Grenady, godz.17.30 J

2 komentarze:

  1. A co to za kolo na zdjęciu nr 5 od góry??? Bo mała to na razie tylko się dobrze zapowiada...

    OdpowiedzUsuń