Na zakończenie naszego pobytu w Grenadzie postanowiliśmy zwiedzić starą arabską dzielnicę -Albaicin. Podobno ma ona kształt zaciśniętej pięści i
znajdują się w niej najstarsze mauretańskie łaźnie(Banos). My jednak nie
skorzystaliśmy z kąpieli w łaźniach zamiast
tego „zanurzyliśmy” się w średniowiecznych, wąskich(tak wąskich, że jak przejeżdżał
samochód to musieliśmy się chować –nawet złożone lusterka nie pomagały) uliczkach Albaicin. Arabska dzielnica mimo, że
znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturalnego UNESCO owiana jest
złą sławą i lepiej nie zapuszczać się tam samemu po zmroku, a w dzień „nie wyglądać
na turystę”. To drugie raczej niewykonalne, bo prawie wszyscy to turyści. Nam
na szczęście nic złego się nie przytrafiło, a jedyne co nam spadło na głowę to
deszcz… dlatego nie zabawiliśmy tam długo. Schronienia poszukaliśmy w lokalnej
knajpce w której uraczyliśmy się paellą,
salmorejo(chłodnik pomidorowy z jajkiem, szynką i czosnkiem pycha -J) i ruszyliśmy „para
Cordoba”.
Kurcze, ale Lenka ma włosy!!! Czym jej głowę nacierasz?;)
OdpowiedzUsuńPaellą!
Usuńteż miałem takie pukle, kiedy wcierałem resztki z hiszpańskich talerzy