„Opowieści z Alhambry…”

Podobno jeśli ktoś miałby zobaczyć tylko jedno miasto w Hiszpanii to powinna być to Grenada ponieważ właśnie tam znajduje się Alhambra-jeden z najbardziej fascynujących, zmysłowych i olśniewających zabytków w Europie (trudno się dziwić skoro to miejsce zamieszkiwały swego czasu  hurysy następców Jusufa I). Niestety nie mogliśmy naocznie sprawdzić  tego co jest opisane w przewodniku, ponieważ wszystkie bilety do Alhambry zostały wyprzedane do końca kwietnia. I tak pałace Narsydów przeszły nam koło nosa… dla nas zostały tylko pałacowe ogrody -Generalife i twierdza-Alcazab. A o Haremie i Seraju mogliśmy tylko pomarzyć albo poczytać w „Opowieściach z Alhambry”  Washingtona Irwinga, które zakupiłam na pocieszenie. W „Ogrodach Architekta” spędziliśmy całe popołudnie spacerując leniwie wśród zielonych dziedzińców, alejek, altanek, a kiedy  znudził nas  a Lenkę uśpił szum fontann ruszyliśmy alejką wysadzaną cyprysami w  kierunku Alcazab. Podziwiając po drodze panoramę Grenady, a szczególnie starą arabską dzielnicę. A po zdobyciu twierdzy udaliśmy się na zasłużone tapas, a potem do hotelu przygotować się na procesję…