środa, 13 czerwca 2012

„Roczek Leny w Kadyksie”













Na zakończenie naszej podróży po Andaluzji „zacumowaliśmy” 1 dzień w Kadyksie. Wreszcie, bo pierwsza nasza próba zdobycia tego miasta miała miejsce jakieś 12-13 lat temu, lecz autostopem dotarliśmy zaledwie w okolice Walencji… Kadyks to stare portowe miasto założone przez Fenicjan zrobiło na nas niesamowite wrażenie. Port ten, choć znany od stuleci, obsługuje między innymi prawdziwe „pływające wyspy” - pasażerskie transatlantyki tak wielkie, że lodowiec, który zatopił Titannica powinien mieć się na baczności :-) Impresja Kadyksu to nawet nie zabytki tym razem, ale jego niepowtarzalna atmosfera, która sprawiła, że zostaliśmy tam aż do zachodu słońca świętując roczek Leny nad samym oceanem. Po drodze „spotkaliśmy” procesję na czele ze złotym ołtarzem, która wyglądała zupełnie inaczej w pełnym słońcu i pod palmami. I bardziej przypominała piknik niż żałobny orszak. Dlatego bez żalu opuściliśmy miejsce procesji i udaliśmy się na obiad mijając po drodze „zakapturzonych” braci, którzy chyba też się „urwali” z tego pochodu. A po obiedzie zawędrowaliśmy do uroczej kawiarenki na wybrzeżu by zdmuchnąć zaledwie jedną świeczkę, lecz za to później odspiewać "100 lat"... 

7 komentarzy:

  1. Chcieliśta to mata!
    Oto lakoniczny opis uroków Kadyksu z którego Kolumb wyruszał na podbój Nowego Świata.
    Waszą nieudaną próbę zdobycia tego portu obśmiałem serdecznie parę postów temu. Widać potrzebowaliscie wsparcia - tym razem w 4 się udało.
    Liczyłem na niezapomniane zdjęcia placów-ogrodów tego miasta. Kolejne rozczarowanie...
    Te statki sprawiają wrażenie jakby zaparkowały na trawniku. Na przeciw portu jest dworzec autobusowy na którym przeżyłem traumę straszliwą. Albowiem tak syfiastego kibla jak tam nie widziałem nigdzie, no może tylko na campingu w Skorzęcinie.

    Ale dość o tym, olewać hiszpańskie pisuary.
    może założymy sobie grupę duskusyjną, na której moglibyśmy poubliżać sobie troszeczkę, popyskować i dać upust naszym licznym frustracjom? co wy na to?

    OdpowiedzUsuń
  2. Michał, proszę Cię! "Na przeciw"???? "Naprzeciw" pisze się razem!!!
    A tak poza tym... Ładny ten Kadyks:)
    Transatlantyk wielki, zacumowany prawie że przy krawężniku, to zdjęcie wyszło tak, bo nie mogło inaczej.
    I dobrze wiedzieć, jakie są kible na dworcu autobusowym w Kadyskie - naprawdę cenna informacja turtystyczna, idealnie nadaje sie do przewodnika po Andaluzji:)
    Co do propozycji kolegi, to zgodnie z moimi spostrzeżeniami, na polu pyskówki bylibyśmy w trójkę - michu, mac i ja:) Chłopaki, ubliżajcie sobie, ile wlezie - chętnie poczytam:) Mnie w to nie mieszajcie, bo po prostu nie mam z Wami najmniejszych szans;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd tyle jadu dziewczyno?!
      Od pierwszego zdania mnie gasisz i poniżasz.
      Czepianie się błenduf ortograficznych to częsta praktyka forumowych hejterów rozwalajacych wątki.
      Co do opisu stanu sanitariatów informacja jest przydatna i wspomnisz moje słowa jak Cię przyciśnie kiedy zejdziesz na ląd po obfitej kolacji pożegnalnej na takiej łajbie. Zresztą jako wytrawny turysta wiesz dobrze że taka wiedza ma kolosalne znaczenie.
      Co do grupy dyskusyjnej pragnę wyjaśnić że "pyskówka", "ubliżanie" oraz "dać upust frustracjom" to hiperbola - środek stylistyczny polegający na wyolbrzymieniu, przejaskrawieniu cech przedmiotów, osób, zjawisk. Może dotyczyć ilości, rozmiaru, stosunku emocjonalnego, przyczyny, znaczenia lub skutku. Stosowany dla wywarcia mocnego wrażenia, spotęgowania ekspresji.Hiperboli używa się również w mowie potocznej.
      No ale chyba nie wszyscy łapią o co kaman...

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Tu muszę zgodzić się z moim przedmówcą. Wyolbrzymiać/używać hiperboli to on zawsze lubił np. rozmiar zwąc swojego wacusia "chu...", opowiadając swe liczne przygody "Bylem wczoraj u panienki. Walilem cala noc. I nikt mi, ku..., nie otworzyl". Z racji swoich boskich ksztaltów uzywal rowniez przejaskrawien zwąc siebie pieszczotliwie "pitbulem".Jako skutek spożycia listka miętowego z kolei, przyklad az cisnie sie na (nie usta bynajmniej), wprowadza on pojecie 'skorzecinskiego kibla' - patrz wyzej. Swoja droga na czymze polegala wspomniana trauma (znow znajac groboskornosc kolegi wyolbrzymienie stosunku emocjonalnego) - czy udalo mu sie zdefekowac w tymze wspomnianym czy tez "zabrudzil sie w spodnie"?
    Cóż dodać? Moze to,ze kolega ów, o czym skromnie nie wspomina, hobbystycznie, lecz z iście melo-gibsonowską pasją zajmuje się odwiedzinami egzotycznych miejsc od... hmmm... "kuchni". Zresztą pasjonat ten na...hmmm... "salony" wprowadzil termin "bezdenne szambo". Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejne wiesci z "placu boju" pana kolegi - gdzież to był on ostatnio - włochy czy inne szczeciny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż,
      może Basia ma rację - nie wszyscy dojrzeli do kulturalnej wymiany opinii.

      Usuń
    2. Cóż, amnezja? Od traumy w Kadyksie do braku odpowiedzi - czy tak sobie radzą kubańscy mistrzowie?

      Usuń