środa, 27 czerwca 2012
Na porto do Porto
Do Porto wybrałyśmy się z Andzią same bez dziatwy i mężów, którzy z kolei chętnie zostali w domu z dieciakami.Niestety pogoda(mżawka, mgła itp...) w tym dniu nie sprzyjała pieszym wędrówkom dlatego postanowiłyśmy skorzystać z "czerwonego turystycznego autobusu", którym to zrobilyśmy sobie objazdówkę po całym mieście. I muszę przyznać,ze zwiedzanie z okien autobusu też ma swój urok-szczególnie wtedy gdy nie pada na głowę."Czerwony autobus" ma też tę zaletę, że można z niego wysiadać a potem wsiadać kiedy się chce albo po prostu jechać wyznaczoną trasą. My ze wzgledu na "psią" pogodę wybrałyśmy tą drugą opcję, wysiadając tylko raz na przystanku-"degustacje porto". I tu zatrzymałyśmy się na dłużej...Piwnic, w których leżakuje porto jest podobno ok.80 na szczęście tylko niektóre z nich zapraszają na degustację tego wybornego trunku...My odwiedzilśmy piwnicę-"Croft", w której to poczęstowano nas białym i czerwonym porto.W pakiecie było również zwiedzanie piwnicy i jej historia. Uchylono również rąbka tajemnicy jak jest produkowany i leżakowany ten szlachetny trunek.Dodam, że jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami porto typu Vintage z rocznika 2006, które planujemy otworzyć 20 grudnia 2024 i skonsumować po 24 godzinach tj. w dzień 18-tych urodzin Poli :).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Taaa, Porto fajne... Zwłaszcza od strony winnic i możliwości degustacji w każdej;) Po paru takich winnicach wpada się w rozkoszny błogostan;)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam - po paru takich winnicach kolezanka Barbara wzorowo czworakowała.
UsuńAby wpaść w błogostan wystarcza dwa piwka typu mocne (port. croft) w pobliskim dino vel biedronce (port. jeronimo martens )
OdpowiedzUsuńPo jakiego szlajać się przez pół europy?
poza tym Pani A. chyba nie poznała się na głębi bukietu porto pieszczonego powiewami znad oceany, bo zapewne podzieliłaby się miłymi wspomnieniami z degustacji