W Portugalii niedziela( domingo) to pierwszy dzień tygodnia
i na pierwszy rzut oka nie różni się od pozostałych dni. Sklepy otwarte są od rana do wieczora, sprzątanie,
pranie, mycie samochodów itp… W supermarketach pełno ludzi może nawet więcej
niż w zwykły dzień. I korki w
miejscowościach nad oceanem bo wszyscy po południu jadą tam aby posiedzieć w
samochodzie… My też mamy swoje ulubione miejsca na niedzielne popołudnia.
Jednym z nich jest aleja palm, która to znajduje się między przystanią jachtowa,
a portem. Magiczne miejsce gdzie industrialny
krajobraz kontrastuje z ogromnymi wydmami no i te palmy… To tu właśnie Pola
stawiała swoje „pierwsze kroki” na rolkach, a Lena się posrała po same pachy ze
szczęściaJ. Lubimy
to nasze „las palmas” ( port. „as palmas”) a szczególnie kawę w portowej
kawiarni. Dzisiaj jednak jako, że strasznie wiało musieliśmy zmodyfikować nasze
plany i zostać w Ilhavo. Najpierw
przygotowaliśmy sobie „typowy” niedzielny obiad czyli królika w białym winie
(coelho no vinho branco), a potem poszliśmy na spacer (dar o passeio) do kawiarenki z widokiem na plac zabaw. Pola
szalała i nawiązywała nowe znajomości z portugalską dziatwą, my piliśmy cafe meia de leite wygrzewając się w marcowym
słońcu, a Lena sprawdzała co „piszczy w trawie”. I nagle stanęła sama na
nóżkach, trwało to parę sekund bo potem usiadła na trawę onieśmielona zapewne swoim wyczynem, ale możemy odnotować,
że właśnie dzisiaj był ten pierwszy razJ (a primeira vez J J).
na niedzielny obiad polecam szczególnie mielońca w zółtym piwie. Królik- paskudztwo! i to w tym kwaśnym czymś. Pewnie Maciek znów zasknerzył i nabył drogą kupna chetau de jabol rocznik bieżący, opakowanie pet vel karton za 0,79 1,5l. ph 2,5 Z takimi trunkami to nawet trufle (uwielbiam z kaszanka lub śledziem po wiejsku - polecam) smakują jak dykta.
OdpowiedzUsuńA palmy, cóż, w warszawie tez taką mają, było się tłuc do portugalii?
Basia nie komentuje i od razu poziom leci na łeb (vide ubożuchne intelektualnie posty niejakiego i nijakiego mac).
Jest dokładnie tak jak pan kierownik (michu) powiedział. Choć niezupełnie. Trunki nieco inne,ale przeciez skąd mozesz mistrzu (michu) wiedziec - dla kierownika wszystko bez gumy arabskiej traci na wartosci i, jak sie okazuje, smaku. Podobnie rzecz ma sie tzw. 'trufli'. Niestety na to miano nie zasługują, jak pan kierownik najwyraźniej mniema, narośla na drzewach (tzw. huby), kolorowe surojadki i halucynki oraz szczególnie czeste w dość zurbanizowanych okolicach tzw. 'papiernioki'. Które z nich przypominają kierownikowi najbardziej dyktę w smaku? Panie kierowniku - reasumując - pan maślak jesteś (michu) i to w zalewie octowej po śledziach po wiejsku (jakżeby inaczej), pH 1.2.
UsuńSzczerze mnie rozbawiłeś przyjacielu, mordko Ty moja, surojadko, papiernioku-przedrzeźnioku!
UsuńPozdrów swoje muchomorki
Krotko rzecz ujmujac, stare grzyby jestescie!!!
OdpowiedzUsuń