Od paru dni mamy „załamanie pogody” tzn. temp. nie
przekracza 10st. i mimo słońca ostro wieje od oceanu. Dla większości
Portugalczyków to zima na całego( ciekawe co by powiedzieli na nasze polskie
mrozyJ).
I tak chodzą w puchowych kurtkach, w płaszczach obszytych futerkiem,
ocieplanych kozakach, a dzieci w kożuszkach. Przedszkolaki „zimują” w
przedszkolach nie wychodząc na dwór. I wszyscy czekają na wiosnę… My
postanowiliśmy nie czekać i poszukać jej w lesie, a przy okazji nazbierać
szyszek do kominka, które świetnie nadają się na rozpałkę. Ubraliśmy się ciepło
i pojechaliśmy tam gdzie szumią sosny. Pola brykała po lesie niczym młoda
sarenka i bardziej interesowały ją podchody i zabawa w duchy niż szukanie
śladów wiosny. Dzielnie pomagała tacie w zbieraniu szyszek a z jednej,
największej zrobiła sobie talizman-podobno odstrasza złe moce. Lena obserwowała
wszystko radośnie „susząc” swoje 4 „łopatki”. Można powiedzieć, że śmieje się
teraz „całą gębą” i ciągle ją rozdziawia jakby chciała pokazać całemu światu co
jej wyrosło. Po udanym „szyszkobraniu”, pojechaliśmy na obiad. Tym razem
uderzyliśmy w „włoskie klimaty”( Pizzaria-Padaria) i zamówiliśmy pizze i
sałatkę z owocami morza. Poli przypadły oczywiście krewetkiJ, a Lence biszkopcik.
Potem zakupy i do domu rozpalić w kominku …w końcu z zimą nie ma żartówJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz