czwartek, 25 lipca 2013

Na dzikiej plaży

Latem Costa Nova i Praia de Barra położone nad samym oceanem przeżywają prawdziwe oblężenie, szczególnie w weekendy trudno znaleźć dobrą miejscówkę na plaży.  Dlatego wraz z naszymi polsko-portugalskimi przyjaciółmi postanowiliśmy uciec z tej turystycznej wieży Babel i poszukać  spokojniejszego miejsca. Wybraliśmy się do Sao Jacinto, czyli położonego po północnej stronie laguny rezerwatu z dziką plażą. W przeciwieñstwie do swoich "gwarnych sąsiadów" Sao Jacinto nie jest  kurortem- to raczej mały port z kilkoma małymi kafejkami i restauracjami. I trzeba też więcej wysiłku żeby się tu dostać - my wybraliśmy przeprawę promową, ale można też złapać "taxi ria"(wodna taksówka) albo dojechać samochodem, ale wtedy trzeba znacznie nadłożyć drogi. Kiedy dotarliśmy na wydmową plażę oddaloną ok.20 min. spacerem od portu i zobaczyliśmy te nieprzeniknione połacie białego piasku, wzburzone fale oceanu, a z drugiej strony sosnowy las to wiedzieliśmy, że warto było zaryzykować tą "wyprawę" z dzieciakami. Część plaży i wdzierający się na nią sosnowy las wraz z inną roślinnością zostały włączone do Reserva Natural das Dunas de Sao Jacinto, w którym to żyje ponad 100 gatunków ptaków. Podobno warto wybrać się tam na rowerach i pojeździć ścieżkami  wśród traw i sadzawek otoczonych tajemniczą mgiełką. Wracając do portu zahaczyliśmy jeszcze o basen, który był tak schowany, że chyba tylko miejscowi wiedzą o jego istnieniu, ale dzięki temu nie mieliśmy problemu z miejscami na trawce jak i w wodzie. Po udanych wodno-słonecznych kąpielach  poczuliśmy wilczy głód i udaliśmy się na zasłużony posiłek. Knajpkę niedaleko portu polecili nam nasi niezawodni przyjaciele, którzy już kiedyś byli na Sao Jacinto i przetestowali to miejsce. Po pysznej przystawce i grilowanych sardynkach z winem verde wiedziałam, że był to słuszny wybór.



Nasi   amigos





chwila relaksu:)










poobiednia sjesta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz