niedziela, 7 kwietnia 2013

"Targowisko różności"




Barcelos to senne, niepozorne miasteczko w rejonie Minho,  które raz w tygodniu w czwartek przekształca się w jeden z największych targowisk w Europie-Feira de Barcelos. Targ odbywa się na Campo da Republica, potocznie nazywanego Campo de Feira - wielkim, otwartym placu w centrum miasta i trwa od świtu do późnego popołudnia. Powiedzenie "dżem, mydło i powidło" idealnie pasuje do tego miejsca, bo można tam kupić dosłownie wszystko tak, że nawet najbardziej oszczędni klienci z pewnością znajdą coś dla siebie. Obok rzędów wiejskich kobiet z koszami pełnymi warzyw (niektóre okazy przyprawiały o zawrót głowy!), owoców znajdują się też stoiska z wędlinami, serami i świeżym pieczywem(ogromne bochny chleba, słodkie  kołacze, chrupiace bułeczki itp..) a wszystko to wyrób własny bądź z domowego ogródka. Region Minho bowiem to przede wszystkim setki malutkich gospodarstw rolnych, dlatego wielu ludzi sprzedaje trochę warzyw, owoców, jajek lub sera zrobionego z mleka od własnej krowy czy kozy. Zresztą domowe, żywe zwierzęta też można kupić na targu od: kurczaków, kaczek, perliczek po... koguta. Z tym ostatnim związana  jest pewna legenda o "Galo de Barcelos", niezwykłego koguta, który choć upieczony, podniósł się ze stołu, by zapiać o niewinności pielgrzyma, którego sędzia niesłusznie skazał na szubienicę. Kogut z Barcelos zyskał szczególne znaczenie wśród motywów sztuki folklorystycznej  i obecnie "panoszy" się wszędzie, począwszy od plakatów i malunkach na talerzach, a kończąc na rzeźbach, drewnianych i porcelanowych figurkach stając się nie tylko symbolem Portugalii, ale i ulubioną pamiatką turystów. Wracając do targowiska to obok wyżej wspomnianych produktów rolnych sporą część placu zajmują stoiska z lokalną ceramiką i rękodziełem, ponieważ Barcelos leży w centrum najbardziej aktywnego regionu "artesanato" (rzemiosło) Portugalii. Na uwagę zasługują lokalne wyroby gancarskie  a wśród nich charakterystyczne - louca de Barcelos -brązowe z żółtymi punkcikami. Niestety większość sprzedawanych wyrobów nie ma nic wspólnego ze sztuką ludową i wygląda tak jakby zeszły z jednej linii produkcyjnej z Dalekiego Wschodu...Wśród eksponatów można wyróżnić jeszcze: plecione kosze, ręcznie rzeźbione jarzma (cangas), ręcznie tkane chodniki, jaskrawe obrusy z bawełny (z wszechobecnym kogutem) czy drewniane zabawki, które od razu zainteresowały nasze dziewczynki  (tak jak żywy kogut, którego chciały od razu kupić). Podobno najsłynniejszą lokalną artystką była rzeźbiarka Rosa Ramalho, która stworzyła specyficzny ceramiczny świat ludzi i zwierząt. Niestety oprócz całej rzeszy drewnianych, kolorowych kogucików nie udało mi się wypatrzyć żadnych ceramicznych figurek podpisanych RR. Długo jeszcze krążyliśmy pomiędzy stoiskami, ale ostatecznie zopatrzyliśmy się w masarskie wyroby, sery i drewniane zabawki dla dziewczynek. Targ też już pomału zamykał swoje podwoje ,  a życie w Barcelos wracało do swojego rytmu  aż do następnego czwartku kiedy to o świcie znowu rozpocznie się niezwykły  spektakl....

"Pieją kury, pieją..."















"Miała baba koguta..."





"Kolorowe jarmarki..."




"Najlepsze kasztany na placu Campo de Feira..."



"Dżem, mydło i powidło..."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz