środa, 26 września 2012

"Babie lato"





Ostatnie dni lata spędziliśmy nad oceanem łapiąc jeszcze ostatnie letnie promienie i "pławiąc" się w wodzie a właściwie rzucając się na fale. I muszę przyznać, że bardziej mi odpowiada plaża w  "martwym sezonie" kiedy wszystko pustoszeje, słońce już tak nie praży, nie ma tłoku nad oceanem, korków na trasie i nie ma problemu z zaparkowaniem samochodu. A w ulubionych kawiarenkach mimo iż lato za pasem wciąż można  napić się dobrej kawy i schłodzonego piwa.Na drewnianych podestach zamiast tłumów turystów przelewających się bez konkretnego celu-stateczne senhoras i nobliwi senhores wygrzewający się na słońcu. Plażowe sklepiki pomału zamykają swoje podwoje kończąc tym samym wakacyjny żywot. Na "placu boju" zostają  tylko owocowo-warzywne stragany i sklepy z "chińszczyzną", ale te ostatnie wbrew wszelkim regułom  wegetują a w zasadzie kwitną przez cały rok. A my, mimo iż lato się skończyło nie chowamy jeszcze parawanów i kąpielowych ręczników, bo jesień zapowiada się równie pięknie:). Maciek również nie zakończył wakacyjnego sezonu i nadal pod okiem instruktorów "przełamuje fale" na desce surfingowej, ale to już temat na inny post...










7 komentarzy:

  1. ostatnie dni lata spędzam na ogrodzie łapiąc jeszcze ostatnie letnie promienie i "pławiąc" się w zieleni trawnika. I muszę przyznać, że bardziej mi odpowiada ogród w "martwym sezonie". Wciąż można jeszcze napić się kawy i schłodzonego piwa w cieniu czereśni. I mimo że jesień zapowiada się pięknie, nostalgia ogarnia człowieka na mysl o mijającym lecie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaproś do swojego ogrodu na pieczonego ziemniaka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwsze dni jesieni spędza więc michu na pachcie w ogrodzie sąsiada-wiadomo-kradzione nie tuczy.Dodatkowo zabiera ostatnie letnie promienie-wiadomo-w pobliskim złomiaku chodzi toto po tatusia za kilo.Zieleń własnego trawnika na klacie zakrawa na ekstrawagancję, lecz, jak się należy domyślać, "pławienie" czyt. "pielenie" tegoż jest jak najbardziej wskazane. Nie dziwota,że dla licznych pasożytów, ofiar "pielenia" jest to martwy sezon. Wspomniana czereśnia musi być naprawdę gigantyczna skoro w jej cieniu chowa się cała kawą z piwem i michem. A ile musi ważyć pestka tejże czereśni?! A że latoch nie michu to żal i smutek, a że jesień? No piknie...

      Usuń
    2. Zaprosiłbym chętnie, ale nie mam w czym upiec ziemniaków, które ponadto wyjątkowo słabo w tym roku obrodziły. No i nie znam żadnego konesera tychże wykwintnych bulw serwowanych po upieczeniu. ;-))

      Usuń
    3. Macieju, dziewczat dobrodzieju!
      Po raz kolejny ze zdumieniem i zgrozą odkrywam, że intelektualnie nie dorastam Ci do pięt. Poetyka Twoich wypowiedzi jest dla mnie zbyt zawiła a forma stylistyczna zanadto wysublimowana. Twój wyszukany przekaz jest skierowany zapewne do wyrobionego odbiorcy, wrazliwego na subtelności wyrafinowanych i pełnych niuansów wynurzeń.
      Gdzież mnie , prostemu magistrowi, do nich!
      Prosze zatem , abyś pisząc komentarze , miał na uwadze , że czytają je także ludzie prości. I takiegoż, jak i oni, języka używał

      Usuń
    4. Michu, Druhu Boruchu, Drogi Kolego!
      W pierwszych słowach tego posta nie pozostaje mi nic innego niżli podziękować Tobie za niezwykle istotny przekaz, który żeś był zawarł w swojej wiadomości. Co więcej - zgadzam się z Tobą w zupełności, by nie rzec, że nie tylko intelektualnie nie dorastasz do mych krągłych pięt. Swoją drogą pozwolę sobie zapytać czy Twój tytuł magistra się nie przedawnił? Sprawdź proszę, gdyż tam, u Was nawet habilitację potrafią cofnąć.
      Będę więc starał się nie zapominać, że tam gdzie "wsi spokojna, wsi beżowa" i ludzie maluczcy "też swój język mają". Z tym oto pozdrowieniem zakańczam powtarzając "Dziękuję".
      P.S. Men - łot da fak?

      Usuń