niedziela, 22 września 2013

"Magiczna Sintra"


Kiedy w lipcu w drodze na południe Portugalii zatrzymaliśmy się w Sintrze wiedziałam, że nie jest to moja ostatnia wizyta w tym jak pisał Byron najurokliwszym miejscu na świecie. Tym bardziej, że byliśmy tam tylko pół dnia i czułam poznawczy niedosyt. Okazja by jeszcze raz odwiedzić to magiczne miejsce nadarzyła się nader szybko tak, że w pewne sierpniowe popołudnie wraz z mamą siedziałyśmy w pociągu do Sintry podziwiając miejscowe krajobrazy. A wśród nich zielone wzgórza usiane kopułami pałaców, rezydencje ozdobione azulejos, które mieniły się ferią barw skąpanych w słonecznych promieniach. Na tle błękitnego nieba szczególnie bajkowo  prezentował się  Palacio Nacional da Pena, który wyglądał jak pałac z tysiąca i jednej nocy. I mimo iż zbudowano go na początku XIX w. to wyraźnie widać mauretańskie wpływy choć nie tylko dlatego, że zatrudniony przy budowie niemiecki architekt wzorował się na różnych stylach i patrząc na plątaninę kopuł, wieżyczek, murów czy krużganków miał, delikatnie mówiąc, iście ułańską  fantazję. Z kolei arkady i elementy średniowieczne były pomysłem króla Ferdynanda.  Do pałacu wchodzi  się przez manuelińskie wrota i zwodzony most, ale później okazało się, że większość z tych monumentalnych zabytków jest tylko grą pozorów. I to co wydawało nam się prawdziwe było jedynie zręczną podróbką, ale  czasami w tej kiczowatej fasadzie można było dostrzec ukryte piękno jak np. ściany starej kaplicy ozdobione XVII-wiecznymi płytkami azulejos. W środku było nie mniej ekscentrycznie, a wszystko zachowało się dokładnie tak, jak wyglądało to w 1910 roku, tak jakby rodzina królewska tylko na chwilę opuściła mury rezydencji zostawiając tam wszystkie rzeczy codziennego użytku...Wychodząc z pałacu zajrzałyśmy jeszcze do Parque da Pena, gdzie podobno można zobaczyć na jeziorach czarne łabędzie. My niestety nie spotkałyśmy ani jednego za to zachwyciły nas bujne hortensje  i agapanthus zwany potocznie ozdobnym czosnkiem.
















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz