Ostatnim punktem naszej podróży po Alentejo było warowne średniowieczne miasteczko Marvao położone, a raczej zawieszone na skalnym urwisku tuż przy granicy z Hiszpanią. Krajobrazy, które roztaczały się z naszego hotelowego okna w tym również na Hiszpanię zapierały dech w piersiach, a widok Marvao o wschodzie słońca wart był każdego przejechanego kilometra. Wzdłuż brukowanych, poprzecinanych schodkami ulic wiły się pobielone wapnem domy z granitowymi ramami w oknach i ciemnoczerwonymi dachami, a w starannie wypielęgnowanych przydomowych ogródkach siedzieli staruszkowie tak jakby czas się zatrzymał... Cisza i spokój czyli idealne miejsce dla zakochanych bądź dla tych co szukają wytchnienia i uciekają od zgiełku wielkomiejskiego życia. Dla nas to miejsce też było odkryciem i swego rodzaju szokiem po tętniącej życiem Evorze. Tym bardziej, że mieliśmy wrażenie, że jesteśmy jedynymi turystami nawiedzającymi to urokliwe miasteczko. I chociaż byliśmy tam zaledwie 1,5 dnia to nigdy nie zapomnimy tych oszałamiających widoków, tajemniczego zamczyska, które dumnie górowało nad osadą a dziewczynki gadającej papugi w jednej z kawiarenek. Syta kolacja na której szczególnie przypadła mi do smaku "acorda a alentejana", czyli posypana kolendrą, zagęszczona chlebem zupa z dropia, z bardzo dużą ilością czosnku potwierdziła, że kuchnia z Alentejo jest równie smaczna i zróżnicowana jak ta znad samego Atlantyku. O Marvao - miasteczku jak ze snu można by jeszcze dużo opowiadać, ale nawet fotografie nie oddają w pełni atmosfery tego niezwykłego miejsca, które będziemy jeszcze długo, długo wspominać...
tajemnicze zamczysko |
Widok z naszego okna o wschodzie słońca |
Piękne widoki. I jakie niebo. A w tej chwili w Polsce niebo zasnute i leje. :(
OdpowiedzUsuńNiby jeszcze "lato", a pogoda typowo jesienna.
Drugie zdjęcie od góry. Szorstkowiec Fortunego. Stu lat to on chyba nie ma, ale jest wiekowy. :)