To tutaj w Porto w Vila Nova de Gaia rozpoczęła się nasza podróż statkiem po rzece Douro. Gaia - bo tak w skrócie mówią miejscowi - to samo serce miasta zdominowane całkowicie przez handel winem Porto, które to leżakuje w dębowych beczkach o pojemnści 530 litrów składowanych w słynnych piwnicach takich jak Sandeman, Graham's czy Taylor's (i 77 innych). Znaczna część piwnic stoi dumnie wzdłuż nabrzeża i już z daleka widać ogromne litery składające się na firmowe nazwy magazynów, widniejące na dachach. Są też jednak inne, ukryte wśród XVIII-wiecznych uliczek, gdzie walory tego szlachetnego trunku nie odbiegają od tego ze słynniejszych piwnic, a nawet można zostać mile zaskoczonym tak, że nawet znużenie nóg zostanie wynagradzone przez rozkosz podniebienia podczas degustacji. Wybrzeże po tej stronie rzeki Douro tętni życiem i pełne jest kawiarenek, barów oraz restauracji, ale my mieliśmy okazję zobaczyć jak cała ta portowa dzielnica dopiero budzi się ze snu, a nieliczni sprzedawcy dopiero co rozkładają swoje stragany. Idąc dalej nadbrzeżem minęliśmy cumujące drewniane statki z żaglami znane jako barcos rabelos używane dawniej do transportu beczek wina w dół "Złotej Rzeki" aż doszliśmy do naszej "barki" pod wielce obiecującą nazwą "Pirate azul". A tam po sprawdzeniu obecności pasażerów kapitan wydał komendę: 'W górę rzeki"i nasz Pirat ochoczo odbił od brzegu :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz